- Słucham, wasza lordowska mość.
- Ale, ojcze... - Virgilu, wykrztuś wreszcie, czego chcesz, albo zaczekaj do jutra. Będę wolny między dziesiątą a jedenastą. - Wczoraj widziałem kuzynkę Alexandrę. Diuk zamarł z filiżanką podniesioną do ust. - I z tego powodu zerwałeś się z łóżka przed południem? Oczywiście, że jest w Londynie. Fontaine'owie przyjechali cztery dni temu. Virgil potrząsnął głową. Zdarzył się cud. Udało mu się zaskoczyć ojca. Ogarnęła go błoga radość, zwłaszcza gdy pomyślał, że teraz gniew jego lordowskiej mości dla odmiany skieruje się na kogoś innego. - Nie była z Fontaine'ami. - W takim razie znalazła pracę. - Monmouth wstał od stołu. - Dzięki temu będzie się trzymać z dala od kłopotów. Wybacz, ale Haster i premier nie powinni czekać. Virgil wiedział, że nie może przegapić takiej okazji. - Mieszka w Balfour House - rzucił pospiesznie. Diuk się odwrócił. - Gdzie? - W Balfour House. Widziałem ją w Vauxhall Gardens. Siedziała w loży obok Kilcairna. Omal nie odgryzł mi głowy, kiedy podszedłem, żeby się z nią przywitać. - Słyszałem, że Kilcairn ma kuzynkę w wieku odpowiednim do zamążpójścia. - Tak, widziałem ją. Niezła bestyjka. Prawie tak ładna jak kuzynka Alexandra. Monmouth zamknął drzwi jadalni i wrócił do stołu. - Jesteś pewny, że to ona i że towarzyszyła Kilcairnowi? Nie byłeś pijany, chłopcze? - Nie, ojcze. - Dzięki Bogu, że nie pił za dużo po wyjściu z Gardens. - Jestem całkowicie pewny. Wpadł w taką złość, że musiałem go usadzić, a wokół stał wrogi tłum. - Do diabła! - wybuchnął diuk. - Powinna mieć więcej rozumu po tej historii w Welkinsem. Wystarczy nam skandali. Jeśli znowu w coś się wpakuje, tym razem z Kilcairnem, Rettingowie już nigdy nie odzyskają dobrego imienia. - Sam nie mogłem uwierzyć własnym oczom - wyznał Virgil z powagą. - Zupełnie jakby nie obchodziła jej nasza reputacja. Wie, że spędzamy sezon w mieście. - Mogła sobie pojechać do Yorkshire. - Monmouth uderzył pięścią w stół, aż zabrzęczała porcelana. - Do licha, mam przedstawić w parlamencie ustawę o taryfach. - Wstał z groźnym pomrukiem. - Wybadam dyskretnie opinię ludzi w tej sprawie. Może będę musiał potępić ją publicznie, jeśli nadal będzie się tak afiszować. - Szarpnięciem otworzy! drzwi i pomaszerował do gabinetu. Virgil poczęstował się resztkami śniadania. Kilcairn i Alexandra jeszcze zobaczą, kto jest głupim bufonem. Ich sielanka wkrótce się skończy, i to bardzo niemiło. - To był głupi pomysł - stwierdziła Alexandra, obserwując wąską, cichą ulicę. - Twój głupi pomysł - przypomniała Vixen. - I przestań się tak rozglądać. Mam wrażenie, jakby ktoś nas śledził. - Nie mogę się powstrzymać. Podziękowała skinieniem głowy, gdy kelner przyniósł jeszcze jeden talerz kanapek. Śniadanie w miłej ulicznej kawiarence uznała za doskonały sposób na spędzenie wolnego poniedziałkowego przedpołudnia, ale to było przed Vauxhall Gardens i przed spotkaniem z kuzynem. - Lord Virgil na pewno jeszcze śpi. A nawet jeśli już wstał, kluby znajdują się parę przecznic stąd. - Oczywiście masz rację. Jestem głupia. Spróbuj kanapki z ogórkiem. - Bała się nie kuzyna, lecz tego, co zdążył o niej naopowiadać. Zmusiła się do uśmiechu. - Opowiedz mi o swoich ostatnich podbojach. - Nikt mi nie wierzy, kiedy mówię, że nie interesuje mnie małżeństwo - poskarżyła się lady Victoria. - Gdybym wyszła za mąż, nie mogłabym prowadzić takich ciekawych rozmów jak ta, którą odbyłam niedawno z twoim lordem Kilcairnem. Alexandra zakrztusiła się herbatą.