Nałożył okulary i zaplótł ręce na piersi.
Stała i patrzyła na niego wyczekująco. Westchnął i niecierpliwie uniósł wzrok. - O co ci właściwie chodzi? - zapytał. - Nie możesz się ode mnie odczepić? Dlaczego się na mnie gapisz? Ty też się zmieniłaś? Jak Sheila? Podobam ci się, czy co? Chcesz sobie przypomnieć nasze dawne przygody? Zachowała zadziwiająco zimną krew. - Nie, wcale mi się nie podobasz. - No cóż, to znaczy, że się zmieniłaś, kochanie. Nie lubisz już atletycznych chłopaków z plaży? - Nie lubię tylko żałosnych pijaków, takich jak ty. Wydaje ci się oczywiście, że to, co mówisz, jest zabawne? - To wszystko? - zapytał uprzejmie. - Wszystko? Nie, niezupełnie. 17 Zręcznym ruchem machnęła trzymaną w dłoni szklanką. Owocowy drink okleił go jak lepki szlam. Omal nie skoczył, by chwycić jej rękę. Odruch. Udało się mu go pokonać. Pozostał na leżaku. Powinna uważać go za fajtłapę, to było ważne, za kogoś niezdolnego do gwałtowniejszych reakcji. Dziwne, nie widział jej od lat, a jednak zdawało mu się, że dociera do niego echo dawnych uczuć. Z łatwością je stłumił. Nie mogły się równać z przenikającym go teraz poczuciem śmiertelnego zagrożenia. Potwierdziły się najgorsze obawy, które ogarnęły go na jej widok. Zwiastowała kłopoty. Poważne. Pokręciła z niesmakiem głową. - Bydlak, i do tego pijany. Nawet nie drgnąłeś. - Bo to chyba dobra gorzała. Zaraz ją zliżę. Chcesz mi pomóc? Spojrzała na niego z pogardą, odwróciła się i ruszyła w kierunku wyjścia. - Kelsey! - Podniósł się, chociaż nie chciał tego. Czuł, że wszystkie jego mięśnie stężały z napięcia. - Idź do glin, Kelsey, a potem wynoś się z wysp, słyszysz? Wracaj do tej swojej pracy i eleganckiego mieszkania nad zatoką. Zrozumiałaś? Zatrzymała się na chwilę. Wyjaśniła mu, co może i powinien ze sobą zrobić. - Zgodnie z życzeniem, Kelsey. Powiedziałem, co myślę. Poinformuj gliniarzy o wszystkim, co według ciebie powinni wiedzieć, a potem wracaj do domu. - Tutaj też jestem w domu, tak samo jak ty. - Gówno prawda. Twój dom to strzeżone osiedle 18 w drogiej dzielnicy Miami. Masz tam bramę i strażników. Idź sobie. - Tobie się wydaje, że kim jesteś? - zapytała. Nie oczekiwała odpowiedzi, lecz jej udzielił: - Jestem kimś, kto ci mówi, że nie jesteś tu