Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/kwiaciarnia.stargard.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra9/ftp/kwiaciarnia.stargard.pl/paka.php on line 5
ładna, ale trochę blada, a do tego wrażenie psuło nazbyt bystre i niedobre spojrzenie.

ładna, ale trochę blada, a do tego wrażenie psuło nazbyt bystre i niedobre spojrzenie.

  • Amanda

ładna, ale trochę blada, a do tego wrażenie psuło nazbyt bystre i niedobre spojrzenie.

22 January 2021 by Amanda

Aborygenka też badawczo obejrzała sobie moskiewską szlachciankę, zatrzymując przez chwilę wzrok na pelerynce i rudych kędziorkach, które wysuwały się spod czapeczki „paź urwisek”. Piękną twarz nieznajomej wykrzywił zły grymas, a ona sama natychmiast odwróciła się, szukając wzrokiem kogoś na pokładzie. Ciekawska pani Polina odeszła nieco dalej, po czym odwróciła się, włożyła okulary i w nagrodę za tę przezorność stała się naocznym świadkiem interesującej sceny. Do trapu podszedł brat Jonasz, zobaczył damę w czerni i zatrzymał się jak wryty. Ale wystarczyło, by go przywołała krótkim, władczym gestem, i kapitan niemal w podskokach rzucił się na molo. Polina Andriejewna znów przypomniała sobie o ślubach czystości zakonnej i pokiwała głową. Zdążyła zauważyć jeszcze jeden ciekawy szczegół: zrównawszy się z miejscową obywatelką, Jonasz ledwie ledwie odwrócił ku niej głowę (szeroka, z gruba ciosana fizjonomia kapitana była jeszcze czerwieńsza niż zwykle), ale nie zatrzymał się, tylko z lekka dotknął jej ręki. Uzbrojone w szkła oczy pani Lisicynej dostrzegły jednak, że z łapska byłego wielorybnika do wąskiej, obciągniętej szarym zamszem dłoni przemieściło się coś maleńkiego, papierowego, kwadratowego – ni to kopertka, ni to złożona karteczka. Ach, biedaczysko – westchnęła Polina Andriejewna i poszła dalej, z zainteresowaniem oglądając święte miasto. Na szczęście pątniczce wyjątkowo poszczęściło się z pogodą. Niezbyt jaskrawe słońce z melancholijną życzliwością oświetlało złote głowy cerkwi i dzwonnic, białe ściany monasteru i różnobarwne dachy mieszczańskich domów. Najbardziej spodobało się nowo przybyłej to, że wyraziste barwy jesieni w Nowym Araracie wcale nie przygasły: drzewa stały żółte, bure i czerwone, a i niebo błękitniało wcale nielistopadowo. Tymczasem w Zawołżsku, położonym bardziej na południe, liście już dawno opadły, kałuże zaś rankami pokrywały się skorupką brudnego lodu. Polina Andriejewna przypomniała sobie, jak pomocnik kapitana opowiadał na mostku o jakimś szczególnym wyspiarskim „mikroklimacie”, spowodowanym kaprysami ciepłych prądów i – rozumie się – szczególną łaskawością Pana dla tych stron, pozostających pod Jego opieką. Podróżniczka jeszcze nie zdążyła dotrzeć do hotelu, a już wypatrzyła wszystkie nowoararackie niezwykłości i wyrobiła sobie wstępne pojęcie o dziwacznym mieście. Nowy Ararat wydał się pani Polinie miastem miłym, roztropnie urządzonym, ale jednocześnie jakby nieszczęśliwym albo – jak je w myśli określiła – „biedniutkim”. Nie w sensie wyglądu ulic czy ubóstwa zabudowy – tu akurat wszystko było w idealnym porządku: 9 Niemodny (fr.). domy solidne, w większości murowane, świątynie liczne i wspaniałe, może tylko zanadto przysadziste, pozbawione uwznioślającego duszę pędu ku niebu, no a na ulice to wręcz można się było zapatrzeć: ani paprocha, ani najmniejszej kałuży. „Biedniutkim” nazwała Polina Andriejewna miasto dlatego, że wydało jej się zupełnie pozbawione radości; nie tego spodziewała się po bliskim Bogu klasztorze. Wkrótce pątniczka dociekła również przyczyny tej ułomności. Ale najpierw rozlokowała się w hotelu. Oznajmiła tam przede wszystkim, że pragnie wręczyć osobiście ojcu przeorowi ofiarę w wysokości pięciuset rubli, i natychmiast, jeszcze tego samego dnia, uzyskała audiencję. Populacja „Panny Czystej”, ze służbą włącznie, składała się z samych kobiet, przez co w wystroju numerów przeważały wyszywane zasłonki, pufeczki, poduszeczki, ławeczki osłonięte pokrowcami. Nowej mieszkance, przywykłej do prostoty mnisiej celi, te ozdoby okropnie się nie spodobały. A kiedy wyszła z tego żeńskiego raju znów na ulicę, zrozumiała, prawem kontrastu, dlaczego nie podoba jej się również samo miasto. Ono też było czymś w rodzaju raju, tyle że nie żeńskiego, lecz męskiego. Tu każdym drobiazgiem zawiadywali mężczyźni, którzy wszystko zrobili i urządzili wedle swego rozumienia, nie oglądając się na żony, córki czy siostry, i przez to powstało miasto przypominające koszary gwardii: geometrycznie prawidłowe, porządne, ulizane nawet, ale mieszkać w czymś takim by się nie chciało. Dokonawszy tego odkrycia, pani Lisicyna zaczęła rozglądać się wokół siebie ze zdwojoną ciekawością. A więc to takie życie urządziliby sobie na ziemi mężczyźni, gdyby im

Posted in: Bez kategorii Tagged: konturowanie twarzy krok po kroku, mam talent polski, mycie twarzy bez wody,

Najczęściej czytane:

- Ale teraz już trochę mniej? - Lizzie przypomniała

sobie, że podczas kolacji w ich domu Allbeury przyznał się do rezygnacji z pełnego etatu w kancelarii. ... [Read more...]

- To ona wspomniała.

- Po cóż miałaby mówić, skoro nie była to prawda? - Nie wiem - odparł z rozpaczą Tony. - Może tak sobie, skąd mam wiedzieć? Nie wyglądała na ... [Read more...]

będzie prawdziwe małżeństwo.

Carrie przygryzła wargę. Czuła na sobie spojrzenie Nikosa. A on patrzył na nią i myślał, że nie powinna nigdy ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 kwiaciarnia.stargard.pl

WordPress Theme by ThemeTaste