nie wyglądała piękniej.
- Nie wątpię. Ale byłem ci winien za opiekę na dziećmi. - Zawarliśmy umowę. Ja miałam opiekować się twoimi dziećmi, ty wyremontować mój dom, usługa za usługę. - Zgadza się. Ale według mnie szala przechyliła się na twoją stronę. Dałaś dużo więcej niż otrzymałaś. 146 JEDNA DLA PIĘCIU - Owszem, dałam - potwierdziła, z naciskiem na ostatnie słowo. - A to nieładnie płacić za podarunki. - Malindo, ja tylko chciałem ci pomóc. Nawet nie odczuję braku tych pieniędzy. - Może. Ale, jak powiedziałam, swoje długi spłacam sama. - Więc potraktuj to jak pożyczkę. - Dobrze. - Malinda wyjęła książeczkę czekową i, wiedząc, że do końca miesiąca będzie jadła tylko chleb z masłem orzechowym, wypisała czek na sumę prawie równą stanowi swego konta. - Proszę, oto pierwsza rata - powiedziała rzucając czek na biurko. - Nie chcę twoich pieniędzy. - A ja twojego współczucia i dobroczynności - odparła już od drzwi Malinda. - Malindo? - Tak? - zapytała nie odwracając się. - Chłopcy za tobą tęsknią. To nie było fair. - Ja za nimi też - szepnęła. I za tobą, dodała w myśli i z obawy, że się rozpłacze, szybko wyszła z pokoju. Cecile z pełnym nadziei uśmiechem powitała Malindę przed sklepem. - No i jak poszło? - Dobrze. - Nie zatrzymując się Malinda weszła do środka. Cecile pospieszyła za nią. - Wyjaśniłaś sprawę pieniędzy? - Tak. Nazwaliśmy to pożyczką i wręczyłam mu pierwszą ratę. Cecile otworzyła usta ze zdziwienia. - Ale myślałam, że jak się spotkacie, to... JEDNA DLA PIĘCIU 147 Malinda spojrzała na nią surowo. - To co, Cecile? Pocałujemy się i pogodzimy, tak? Malinda zdała sobie sprawę, że Cecile nie zasłużyła na taki atak. To na Jacka przecież była wściekła. I na samą siebie. - Nie. On po prostu uznał, że ma wobec mnie dług. Spłacił go i pozbył się wszelkich zobowiązań. Wszystko było gotowe i czekało tylko na jego ostateczną akceptację. Złożony na dokumentach podpis uwalniałby Jacka od podróży. Tę część działalności firmy przejąć miał nowy wspólnik, Collin Ryan. Nagle całe to przedsięwzięcie straciło dla Jacka