dzieciak wyleci przez przednia szybe, tak jak Pam, albo zabije
go poduszka powietrzna. Kylie, przera¿ona, nie smiała sie poruszyc. Robiła wszystko, co jej kazał. Silnik zapalił i James rozkrzyczał sie na dobre. Monty zjechał z krawe¿nika i wcisnał gaz. Jeep ruszył w góre ulicy. Dziecko zanosiło sie od płaczu, a Kylie nic nie mogła zrobic. Myslała o Nicku. Na pewno ju¿ nie ¿yje, a wkrótce... wkrótce jej dziecko tak¿e zginie. Chyba, ¿e ona bedzie posłuszna. Wtedy mo¿e... O, Bo¿e, czy bedzie w stanie to zrobic? Pójsc do łó¿ka z tym zboczonym morderca? Czy bedzie potrafiła udawac, ¿e jest kims, kim nie jest, tak jak udawała zeszłej nocy, chcac wywiesc w pole Aleksa? Zrobiło jej sie 453 niedobrze, omal nie zwymiotowała. Ale w głebi serca wiedziała, ¿e zrobi wszystko, by ratowac swoje dziecko. Nawet gdyby musiała w tym celu uwiesc tego drania, który miał los Jamesa w swoich brudnych, okrutnych rekach. - Co sie tu, do diabła, stało? - zawołał Paterno. - Zadzwon na 911. Karetke, szybko! - Paterno uklakł przy Nicku, le¿acym na korytarzu przed mieszkaniem Kylie Paris. Poszukał pulsu i zrozumiał, ¿e Nick Cahill umiera. - Zostan, zostan tutaj - powiedział i Nick odemknał powieki. Drzwi na korytarz otworzyły sie z trzaskiem. Janet ju¿ rozmawiała przez komórke. - Kylie - powiedział Nick, z wysiłkiem wyciagajac reke i chwytajac detektywa za koszule na piersi. - Tak, wiem o niej. Nic nie mów. - Paterno rozchylił kurtke i koszule Nicka i zobaczył mały ciemny otwór po kuli, z którego saczyła sie krew. Postrzał. - Kto to zrobił? - Wyciagnał z kieszeni chusteczke i próbował zatamowac krew, nie myslac nawet o wło¿eniu rekawiczek. - Marla... Kylie... Montgomery - wyjeczał Nick. - Cholera, o co ci chodzi? - Monty - powtórzył Nick, patrzac na niego szklistym spojrzeniem. -Maja. - Kto? Gdzie oni sa? Gdzie jest Marla? - Na ranczu... ranczu... Cahillów... ale Kylie... musicie znalezc... -Urwał i stracił przytomnosc. - Karetka ju¿ jedzie - powiedziała Janet, pochylajac sie nad nim i ujmujac jego reke, która zsuneła sie z koszuli Paterno. Zmierzyła puls. - Oby tu była jak najszybciej. - Paterno nie wierzył, ¿e Nick prze¿yje. Jeszcze jedna ofiara. - Jezu - szepneła Janet, zobaczywszy rane Nicka i nasiaknieta krwia chusteczke Paterno. Zabrzmiało to bardziej jak przeklenstwo ni¿ modlitwa. - Nie wyjdzie z tego. 454 - Nie uda ci sie - powiedziała Kylie, kiedy Montgomery siegnał do schowka na rekawiczki i wyciagnał pilota, otwierajacego nie tylko brame wjazdowa, lecz równie¿ gara¿e. - W domu jest pełno słu¿by. - Czy¿by? Có¿, starsza pani jest w Cahill House, gdzie wra przygotowania do tej głupiej imprezy, Lars cały dzien bedzie ja woził, gdzie bedzie chciała, ta smarkula jest w szkole,