leżała bezwładnie z rozcapierzonymi palcami, obok niej coś zostało
wypisane krwią na podłodze. Jedno słowo. Imię. RS 225 Sean zaklął w duchu i udając, że uważnie przygląda się ręce Clarka, zamazał litery. Wstał, wyszedł z izolatki, napotkał spojrzenie Mendeza i zrozumiał, że tamten widział napis oraz to, co Sean zrobił chwilę wcześniej. Mimo to sierżant nadal patrzył na niego z pełnym zaufaniem. - Mam pilnować tego dzieciaka? - spytał z przygnębieniem George. - Byłoby dobrze. Ale pamiętajcie, sierżancie, nie wolno wam zasnąć ani na sekundę, żeby nikt was nie zaskoczył. Musicie być w każdej chwili przygotowani. Policjant zaśmiał się ponuro. - Och, jestem przygotowany. Przecież siedziałem tu przy tej biednej dziewczynie, przy Mary. Proszę spojrzeć na moje włosy, panie poruczniku. Całe mokre od wody święconej. - Westchnął. - Santini walczył dzielnie, to widać. Myśli pan, że jest teraz aniołem? - Być może - odparł Sean, bo co miał odpowiedzieć? - Ty - powtórzył, patrząc na nią. - Profesor McAllistair, proszę, proszę - odpowiedziała. Wyciągnął rękę, a Jessica aż skurczyła się wewnętrznie, lecz on tylko zdarł jej z głowy czarną perukę oraz niewielką skórzaną maseczkę z twarzy. - Włożyłaś szkła kontaktowe? Tylko wzruszyła ramionami. - Czyli to ty jesteś jego dominą, tak? - spytał ostro. - Żadna domina nie istnieje. Sięgnął pod połę płaszcza, zapewne po jedną ze strzał, więc Jessica zaczęła mówić szybko: - Posłuchaj mnie. Domina została wymyślona, to ja rozprzestrzeniałam plotki o niej, żeby móc wejść na którąś z uczt Władcy RS 226 bez wzbudzania podejrzeń. Przed Transylwanią domina nigdy nie pojawiła się osobiście, przysięgam. - Czyli brałaś udział w tamtym balu. Poszłaś się najeść? - Nie, idioto. Jak mogłeś nie zauważyć, co się tu przed chwilą działo? Zabiłam więcej tych potworów niż ty. Uniósł brew. - Wątpię. Zresztą to o niczym nie świadczy, wampiry często atakują jeden drugiego. A ty jesteś wampirem. Skąd wiedział? Popatrzyła na niego przestraszona i wstrząśnięta, z trudem przełknęła ślinę, a kiedy zdołała się odezwać, jej głos zabrzmiał bardzo cicho: - Istnieją dobre wampiry. Jego rysy ściągnęły się boleśnie. - Nie, nie istnieją. - Owszem, jestem na to dowodem. Jak myślisz, czemu tyle osób zdołało uciec z zamku w Transylwanii, kiedy ty walczyłeś z Władcą? - Dzięki tobie? Twardo spojrzała mu w oczy, jakby mówiła: „Tylko spróbuj temu zaprzeczyć". - Gdzie jest Władca? - spytał. - O Boże! - jęknęła. - Nie masz prawa wymieniać tego imienia. Zirytowała się. - Och, zamknij się, durniu, nie masz o niczym pojęcia! On wciągnął