Zmarszczył brwi.
- Już ci powiedziałem. Sheila przychodzi, Sheila odchodzi, z tym że... - Z tym że co? Izzy, pomóż mi. Wzruszył ramionami. - Sheila powiedziała mi kiedyś, że jest głupia, że mężczyzna, który należy do przeszłości, powinien tam pozostać. - Spojrzał na nią poważnie. - Wiesz, Sheila też widziała wiele jako dziecko. Może dlatego tak dobrze się z nią rozumiemy. - O czym mówisz? - Nie opowiadała ci nigdy o matce? - Matce? Jej matka umarła. - Fakt, ale przecież przedtem żyła. Ona i stary 177 Andy Latham... para jedyna w swoim rodzaju. Matka miała pieniądze, była też gotowa dla Andy'ego wiele zrobić. Między innymi przymykać oko. - Przymykać oko na co? Izzy nagle wstał i pokręcił głową. - Porozmawiaj z Sheilą. Ja już i tak powiedziałem za dużo. To nie moja sprawa. - Izzy, proszę, właśnie po to tu przyjechałam. Co miałeś na myśli? Że matka Sheili miała jakieś przygody już po wyjściu za Lathama? - Miała je razem z nim, to właśnie ci mówię. On potrzebował więcej... więcej niż tylko jednej kobiety. Może dwóch kobiet. Może tylko patrzył. A Sheila... Ona dużo widziała. - Izzy, proszę cię, nie bądź taki tajemniczy. Nachylił się nad nią, oparł ręce tak, że jego głowa znalazła się przy jej twarzy. - Sheila zrobiła za dużo, ale ty... ty zrobiłaś za mało. Kelsey Cunningham. Zawsze lubiłem twoje imię i nazwisko. Dobra Kelsey, piękna Kelsey. Skorzystaj z szansy. Życie jest po to, żeby żyć. Jeśli chcesz, to pokażę ci, dlaczego Sheila nie mogła beze mnie wytrzymać. - Nie masz umówionego rejsu? - Pieprzę ich. Przysunął się jeszcze bliżej, Kelsey jednak nie bała się, czuła tylko zniecierpliwienie. Chciała powrócić do rozmowy o Sheili, wydobyć z Izzy'ego więcej informacji. Chciała wiedzieć, co Sheila miała na myśli, mówiąc, że mężczyzna z przeszłości powinien pozostać przeszłością. 178 - Izzy... - Si? Przymknął oczy; jego twarz znajdowała się o centymetry od jej twarzy. Miała już odpowiedzieć, gdy Izzy zniknął z jej pola widzenia, jak wymieciony ręką Boga. Usłyszała naznaczony furią, aż nazbyt znajomy głos: