- Przepraszam cię za tę historię z pieniędzmi. Później ci oddam.
- Próbował zebrać myśli. - Albo jutro. Nie wiem, ile mam w domu, przepraszam. - Proszę cię - żachnęła się Izabela. - Dajmy teraz spokój pieniądzom. - Mimo wszystko... - Zobaczył ból na jej twarzy i urwał. - Dziękuję. Także za to, że mnie zawiadomiłaś. 136 Wiedział, że wszystko to są uniki. W końcu musi jednak wejść do tego pokoju, chociaż ma nogi jak dwie kłody i w ogóle cały jest odrętwiały. Siedziały razem na sofie, ciasno przytulone. Imogen ukryła twarz na ramieniu Sylwii, Chloe niemal leżała na kolanach babki. To ona pierwsza go zobaczyła. - Matthew! - Zerwała się z sofy, podbiegła do niego i pozwoliła się przytulić. - Mamusia nie żyje, wiesz? - wołała przez łzy. - Nie żyje, naprawdę nie żyje! - Wiem, kochanie, wiem - przemawiał do niej łagodnie, nie wypuszczając jej z ramion. - Matthew... - odezwała się Sylwia. - Tak. - Uwolnił się delikatnie od Chloe i podszedł do teściowej. Nie poruszyła się, bo Imogen nie odrywała głowy od jej ramienia. Zwróciła na niego udręczone, czerwone oczy. Tusz, który rano - w innym życiu - tak perfekcyjnie nałożyła, rozmazał się i teraz miała czarne obwódki niczym panda, a nieskazitelnie ułożona fryzura była w kompletnym nieładzie. - Tak mi przykro - powiedział Matthew. Sylwia próbowała odsunąć się od Imogen. - Zostaw ją - poprosił. - Nie, nie - zaprotestowała słabo. Stał cicho przez chwilę, nie wiedząc, jak się zachować. Cisnęły mu się na usta dwa pytania, chociaż żadnego z nich nie wypadało mu zadawać w obecności dziewczynek. Niestety, Sylwia wyraźnie nie mogła ich zostawić, więc i on nie miał wyboru. - Gdzie ona jest? - Zabrali ją - wykrztusiła przez zaciśnięte gardło. Musiała kilka razy przełknąć ślinę, zanim dodała: - Gdzieś do St Pankras, policjant powie ci dokładnie. Odrętwienie wciąż trzymało go w miejscu - zupełnie jak po środku znieczulającym. W końcu zadał i to drugie pytanie: - Co się stało? - Po chwili milczenia dodał: - Izabela mówiła, że Karo wypadła... - Tak. Z balkonu. - Z balkonu? - Słyszał swój głos; uświadamiał sobie, jak głupio brzmi to słowo, z jakim niedowierzaniem je wypowiedział. I nagle wpadło mu do głowy, że może to jakaś straszliwa, cudowna pomyłka, może to wcale nie Karo wypadła. Przecież ona nigdy nie postawiła stopy na żadnym balkonie! - Z tego przy Cichym Pokoju – dokończyła Sylwia. 137 Imogen nie odezwała się do niego ani nawet nie spojrzała. Oczy wprawdzie miała otwarte, ale puste. Zdawała się widzieć wyłącznie niebieski rękaw jedwabnej bluzki Sylwii. Gdyby Izabela nie wspomniała, że Howard Lucas już tu był i ma wrócić, Matthew natychmiast by go wezwał, ale wyraźnie ktoś już się tym zajął.