- Jesteś pewna?
- Tak. - Och Boże, tak. Bezwiednie ściągnęła uda i znowu jęknęła. Nevada rozpiął jej bluzkę, zsunął ramiączko stanika, a potem uniósł jej pierś i powoli, jakby chciał ją torturować, drażnił jej sutek językiem i zębami. Zaczęła odczuwać ból gdzieś w środku. Pulsowanie. Żądzę, jakiej nigdy wcześniej nie doznała. Cudownie było przytulać się do niego, całować go, robić rzeczy, na które dotychczas nigdy się nie odważyła. Miała świadomość, że właśnie przekracza drzwi, które zamkną się za nią raz na zawsze, a mimo to nie potrafiła oprzeć się pokusie. Wyginając ciało, mocniej przywarła do niego biodrami. Czuła jego twardość, czuła jak gładka jest jego skóra, łaknęła dotyku. 69 Nevada nie przestawał całować jej i ssać. Chwyciła jego głowę i przyciągnęła go bliżej, doświadczając rozkoszy i bólu, kiedy jego zęby delikatnie drasnęły jej skórę, a nabrzmiała pierś wciąż domagała się pieszczot. - To szaleństwo - mruczał Nevada. Shelby odchyliła głowę do tym. Przywarli do siebie i osunęli się na ziemię. Kiedy Shelby leżała na plecach, Nevada podniósł głowę i wpił się z całej siły w jej usta. Ściągnął jej bluzkę przez głowę i sięgnął do zapięcia stanika na plecach, a potem odpiął je i obnażył jej piersi. Jego wargi i ręce były wszędzie: pocałunki i pieszczoty sprawiały, że drżała z pożądania. W uszach czuła zwariowane tętno swojego serca. Wbiła palce w plecy Nevady, aż w końcu przerwał na chwilę, zerwał z siebie koszulkę i rzucił ją na bok. Stężałe mięśnie napięły się, kiedy ją uniósł i przycisnął. Ocierał się o nią twardą, nagą skórą, a ona odważnie dotykała opuszkami palców jego płaskich sutków, ukrytych w gąszczu skręconych włosów. Natychmiast stwardniały. Szybko, jakby przystępował do ataku, chwycił ją za nadgarstki. - Uważaj... - Na co? - Na mnie. - Mam się bać? - droczyła się. - O, tak. W odpowiedzi opuściła rękę i przesuwała palce po jego skórze, aż dotarła do paska dżinsów. Wciągnął powietrze i wtedy dotknęła jego nabrzmiałego członka. - Słodki Jezu - szepnął, a ona pociągnęła rozporek. Guziki pękały z trzaskiem i znoszone levisy Nevady szybko się rozchyliły. Shelby zaczęła ściągać mu dżinsy z bioder, kiedy chwycił jej nadgarstek twardymi jak stal palcami. - Przychodzi taki czas, Shelby, kiedy żaden mężczyzna, naprawdę żaden mężczyzna nie potrafi się już zatrzymać. Z trudem przełknęła ślinę, spojrzała w jego szare, pełne żaru oczy i powoli wyciągnęła rękę. Znowu zaparło mu dech w piersiach i zamknął oczy, a ona wyjęła jego gruby członek i zaczęła przesuwać po nim palcami. - Shelby, nie... - ostrzegł ją. - Nie wiem czy... och Boże. Zareagował błyskawicznie. Zrzucił buty i dżinsy, a potem sięgnął do zapięcia jej szortów. Opadły z cichym szelestem: wydawało im się, że ten szelest odbija się echem po okolicznych wzgórzach. Bez wysiłku zsunął jej resztę ubrania i zanim zdążyła odetchnąć, już leżała przy nim naga, czując chłodny powiew wiatru, który przyprawiał ją o gęsią skórkę; słyszała szmer wartkiego nurtu rzeki, a w oddali łoskot grzmotu. Nagie ciała kochanków przywarły gwałtownie do siebie, wargi odnalazły się w mroku. Shelby całowała i była całowana, cały czas wbijając palce w twarde, umięśnione plecy Nevady. Nie ma odwrotu, ostrzegał ją głos wewnętrzny, ale ona nie zwracała na niego uwagi ani się nim nie przejmowała. - Boże, jesteś piękna - powiedział Nevada, wpatrując się w nią i delikatnie rozsuwając jej kolana. - Diabelnie piękna. Miała wrażenie, że pożądanie rozpala jej żyły. W powietrzu unosił się zapach seksu. - Kocham cię, Nevada - szepnęła z zapałem. Zamknął oczy. Zawahał się. Nie mógł przestać. Nie teraz. Przyciągnęła go do siebie i szeptała mu ochryple do ucha: - Pragnę cię, Nevada, proszę... kochaj mnie. 70 Objął ją ramionami i zagłębił w jej ciele, zrywając kruchą barierę dziewictwa. Kiedy krzyknęła, mocno ją przytulił. Odtąd nic już nie miało być tak jak dawniej. Rozdział 8 Wyryłam twoje inicjały na palu do przywiązywania koni przed drogerią - szepnęła, wtulona w ramiona Nevady. Patrzyła w górę, przez gałęzie drzew, na gwiazdy, które szybko znikały. Nadciągały chmury. Grzmoty, które