Kelsey przed jego wzrokiem.
Poczuła, że znów bez przyczyny ogarniają wściekłość. - Woda sodowa - obwieściła Sophie, stawiając na stoliku szklankę. - Dziękuję, poproszę od razu o rachunek. - Jasne. Aha, pytałaś, czy się nie boję tu pracować. Nie, nie boję się. Sprawę Cherie prowadzi supermiły facet z wydziału zabójstw. Chyba naprawdę przejmuje się jej śmiercią. Powiedział nam, że zabójca nie jest idiotą. Następną ofiarę wybierze gdzie indziej, oczywiście jeśli go wcześniej nie złapią. - To dobrze. Powinnaś jednak naprawdę na siebie uważać, wiesz. - Oczywiście. Sophie położyła na stoliku rachunek, a Kelsey wręczyła jej duży banknot i podziękowała za resztę. - Bardzo miło z twojej strony - usłyszała. - Dziękuję ci. Czułam się tu trochę głupio, dobrze, że mogłam z tobą porozmawiać. - Wpadnij czasami. - Może wpadnę. Naprawdę nie jestem dziennikarką ani policjantką, ale może zapytam cię jeszcze o Cherie. - Dlaczego? 206 - Moja przyjaciółka zniknęła. - Tancerka? - Nie, ale... no cóż, to dość skomplikowane. Wyjaśnię ci kiedyś. - Dobrze. Jeszcze raz dziękuję. Sophie odwróciła się, żeby odejść. Kelsey szybko wstała i zatrzymała ją jeszcze na moment. - Sophie, tamte drzwi, dokąd prowadzą? - Tamte? Tam faceci mają prywatne występy. Kelnerka uśmiechnęła się i odeszła. Znów ktoś ją zawołał. Kelsey wyszła. Za drzwiami zatrzymała się. Jedna z lamp oświetlających parking zgasła i droga, którą musiała przebyć do samochodu, pogrążyła się w ciemności. A samochód stał pod drzewami... Kiedy tak stała i patrzyła, otworzyły się za nią drzwi. Jakaś para wychodziła z klubu. Uśmiechnęli się i minęli ją. Szybko ruszyła za nimi. Cienie zdawały się kłaść wszędzie. Samochód tych dwojga stał blisko wyjścia, wóz Kelsey nie. Wsiedli, ona musiała iść dalej. Cień, który nagle przed nią wyrósł, okazał się drzewem. Westchnęła z ulgą i celowo zwolniła. Nie miała pojęcia, czego się tak przestraszyła. Poza ciemnością nie było żadnego powodu do lęku. Dziewczyna wyszła pewnej nocy i już nie wróciła. Jej ciało w stanie rozkładu znaleziono w kanale. Usłyszała śmiech i odwróciła się. To tylko wychodziła jakaś inna para. Ruszyła szybciej, serce