większość mojego życia siedział w więzieniu. Możemy znaleźć ślady transakcji
sprzedaży ziemi jego ojca. Ale z drugiej strony... Tristan Shandling działa tak, że przyjmuje postać człowieka, którego pragnie jego ofiara. Właśnie, jestem zainteresowana Ronaldem Dawsonem. Jestem nim desperacko zainteresowana i, szczerze mówiąc, to mnie śmiertelnie przeraża. - A jeśli Mitz zaaranżuje twoje spotkanie z Dawsonem? - Nic z tego! - zdecydowanie pokręciła głową. Quincy odzyskał swoje przenikliwe spojrzenie. Nie to spojrzenie seksownego Quincy'ego, tylko wzrok wszystkowiedzącego profesjonalisty. - Plan aktywnej gry - mruknął. Rainie zamknęła oczy. Wiedziała, o co mu chodzi. To ją bolało, to ją zabijało, ale nie zmieniało faktu, że znów miał rację. - Dobra! Spotkam się z Ronniem. Zaryzykuję, żebyś nie powiedział, że nic dla ciebie nie zrobiłam. - Nie możesz się z nim spotkać - wyrzuciła z siebie Kimberly. - Jeśli to on, mógłby cię zaatakować, porwać albo jeszcze gorzej. - Ojciec na pewno nie chce, żebym spotkała się z Ronniem sama - stwierdziła sucho Rainie. - Chociaż chętnie zrobiłby ze mnie przynętę. - Ależ nigdy... - Przymknij się, Quince! Przecież to ja stwierdziłam, że musimy zacząć działać. Jeśli Dawson jest naszym podejrzanym, zamieńmy się rolami. Skontaktuję się z Mitzem i poproszę o zaaranżowanie spotkania. Luke i jego chłopcy będą nas osłaniać. Wyciągnę od Ronniego więcej informacji na temat jego rzekomego ojcostwa. W ostateczności dostarczę wam jeszcze jeden rysopis Tristana Shandlinga - człowieka o wielu obliczach. - A jeśli zacznie coś kombinować? - zaprotestowała Kimberly. - Nie zacznie - odpowiedziała Rainie. - Skąd możesz mieć pewność? - Bo taki jest jego sposób działania - dodała oschle Rainie. - Jeśli Ronald Dawson to w rzeczywistości Tristan Shandling, nie będzie zdawkowy. 196 Przeciwnie. Usiądzie po drugiej stronie stołu i zacznie opowiadać o tym, jak zawsze pragnął mieć córkę. Zacznie czarować mnie opowieściami, co będę mogła zrobić z dziesięcioma milionami. Wyzna, że odnalezienie mnie to najlepsza rzecz, jaka przydarzyła się w całym jego życiu. - Rainie głos się załamał, ale zdołała się opanować. - Będę wątpiła w każde jego słowo. Będę tam siedziała i myślała, że albo jest najdoskonalszym dawno utraconym ojcem na świecie, albo kimś, kto chce mojej śmierci. Hej! Wszystko to w jeden dzień! - Rainie... - Zrobię to, Quincy. - Zmieniłem zdanie. Nie chcę, żebyś to robiła. Myliłem się. - Miałeś rację - rzuciła szorstko. Quincy zaniemówił. Spojrzał jej prosto w oczy. Dłuższą chwilę milczeli. - To jest bardzo trudne - powiedziała w końcu Kimberly. - To znaczy... Nawet nie wiemy, kim jest ten mężczyzna, a proszę, co on już z tobą robi. Mama nie żyje, Mandy nie żyje, a teraz musisz się martwić o Rainie i o mnie. - Zawsze bałem się o ludzi, na których mi zależy. - Ale nie tak. Nie tak strasznie. - Ja zawsze się martwię - powiedział cicho Quincy. - Taka jest natura mojej pracy. Wiem, co się może wydarzyć i myślę o tym do późna w nocy. - Nic nam nie będzie - stwierdziła stanowczo Kimberly. - Teraz już wiemy, co się dzieje, a informacje to potęga! On nic nam nie zrobi. - Zapoznamy się znacznie bliżej z Mitchelem Millosem - powiedział